Narodowcy od środka

Trafiłem dziś na artykuł z 24 września tego roku na stronie Dziennika Gazeta Prawna. Traktuje on o tym jak działają i czym są organizacje skrajnej prawicy – Młodzież Wszechpolska i Obóz Narodowo-Radykalny. Poczytajcie bo warto. Z grubsza chodzi o to jak są rekrutowani i co się dzieje wewnątrz tych organizacji. Jak wycierają sobie pryszczate ryje patriotyzmem, a tak naprawdę są faszystowskimi i antyspołecznymi bandami zwyrodnialców.


I można dyskutować na ile autentyczne są wypowiedzi anonimowych „świadków” w artykule. Jedno jest pewne – obie organizacje nabierają na fali „dobrej zmiany” wiatru w skrzydła i aspirują do roli strażników polskości. Nie tylko w rzeczywistości ideowej, politycznej, ale także w otoczeniu społecznym i publicznym.

Mamy tutaj do czynienia z dwoma twarzami tego samego potwora. O ile MW aspiruje do bardziej intelektualnej, prodemokratycznej postawy i idącym za nią wizerunku, to ONR staje się swoistą „pałą” ruchu narodowego czy nacjonalistycznego. W ONR nie tylko nie lubią demokracji, ale też otwarcie gloryfikują faszyzm. Mamy więc karki z fasadą garniturków. Obie te organizacje współtworzą „partię” Ruch Narodowy.
Możecie sympatyzować czy nawet lubić te opcje polityczne. Ale jeśli w tym samym zdaniu zaprzeczacie rasizmowi, pełzającej ksenofobii, antysemityzmowi czy wręcz, faszyzmowi tych grup, to jesteście albo ślepi, albo głupi.

ONR tłumaczy swoją falangę, że to uproszczona wersja symbolu szczerbca, zakazanego przez władze sanacyjne. Falanga we współczesnej formie była używana przez Ruch Narodowo Radykalny – Falanga w 1935 roku. RNR-Falanga była jawnie faszystowską partią, otwarcie głoszącą postawy antysemickie, antyliberalne i wybiórczy rasizm (akceptowali szlachtę o korzeniach litewsko-ruskich czy tatarskich).

Przez odwołania w statucie do tych tradycji, przedwojennego ONR, dzisiejszy Obóz nie został zarejestrowany i dopiero po wykreśleniu tych powiązań z dokumentu zostali zaakceptowani przez sąd jako stowarzyszenie. Przedwojenny ONR to ugrupowanie Obozu Wielkiej Polski rozwiązane przez władze sanacyjne po trzech miesiącach działalności. Z nich wywodzi się RNR-Falanga i ONR ABC. Zatem mamy bezpośrednie powiązanie z faszystami polskimi z okresu międzywojennego, tylko dla porządku usunięte ze statutu, bo utrudniał legalizację tej bandy. Nie wierzę, że nie wraz z usunięciem kilku słów z dokumentu, zmienili sposób myślenia.

Pierwowzór Młodzieży Wszechpolskiej to Związek Akademicki Młodzież Wszechpolska. ZAMW założona została w 1922 roku, a jej prezesem honorowym został Roman Dmowski. Jak mówił prezes (rzeczywisty) ZAMW, Józerf Mosdorf:

„Nie jesteśmy faszystami, ani hitlerowcami, przede wszystkim dlatego, że jesteśmy ruchem czysto polskim, nie potrzebujemy obcych wzorów. Nie uważamy się za faszystów ani za hitlerowców również dlatego, że oba te ruchy mają wiele wad, a nawet grzechów, którymi obarczać się nie chcemy. Nie są to wzory, które chcielibyśmy naśladować.”

Bardzo dyplomatycznie i miękko odcinają się od niemieckich faszystów, jednocześnie nie zaprzeczając podobnych lub wręcz współdzielonych systemów wartości. Dzisiejsza MW uważa się za spadkobiercę niedziałającej w latach 1938-1989 ZAMW. I dzisiejsze lizanie kropki na „i” w PiS nie jest według nich hipokryzją, po tym jak krytykowali w 2013 roku (czyli po śmierci) Lecha Kaczyńskiego za traktat lizboński, stawiając go na równi z Wojciechem Jaruzelskim, który jest przez nich uznany za zdrajcę narodu.
To tylko wycinki z bogatej we wpływy faszystowskie i zachowania nawiązujące do najgorszych pomysłów na rynków idei, historii tych grup. Nie będę wchodził w detale, bo każdy chcący może sam je prześledzić i zbadać. To proste.

Natomiast to, że te grupy mają jakąkolwiek ochronę prawną, w kraju gdzie propagowanie idei i symboli faszystowskich jest zabronione prawem, zakrawa na kpinę. I jest kpiną, zwłaszcza, gdy prywatny serwis społecznościowy zdaje się bardziej kumać, co może być nielegalne niż wicepremier sprawiedliwości czy minister cyfryzacji.

Musimy też spojrzeć na jeszcze jedną kwestię.

Co prawda organizatorzy się od tego odżegnują, ale 11 listopada, po Marszu, ma się w Warszawie odbyć koncert zespołów faszystowskich. Organizowany jest przez Stowarzyszenie Niklot, powiązane z ruchami narodowymi, oraz inne związane z ruchami i środowiskiem rasistowskim organizacji i marek (na przykład Keep it White, których wzory na koszulkach mówią same za siebie). I nie wierzę, że po cichu nie są wspierane przez MW czy ONR. Członkowie tych ugrupowań politycznych z całą pewnością należą ludzi, którzy aktywnie uczestniczą, jeśli nie w organizacji, to na pewno w promocji tego wydarzenia. W koncercie udział wezmą, między innymi, jawnie powiązany z włoskimi faszystami CPI (Casa Pound Italia) zespół Bronson, czy fiński Mistreat, który śpiewa o „wieszaniu czarnuchów” i nienawiści do „pedałów”. Polskę reprezentować będzie zespół Obłęd, którego założycielami są byli członkowie zespołu Konkwista 88 i nie uciekają od wykonywania starych kawałków, mimo, że obecny repertuar jest mniej rasistowski. I możemy mówić, że to koncert, że to muzyka. Ale jeśli powszechnie akceptowane i hołubione jest nękanie Behemotha za krytykę katolicyzmu i chrześcijaństwa, to dlaczego pozwala się bezkarnie na propagowanie rasizmu i homofobii made in Finlandia czy włoskiego neofaszyzmu.


Z całego zamieszania i na kilka dni przed Świętem Niepodległości, rodzi się w mojej głowie jedna refleksja. Środowiska jawnie lub skrycie faszystowskie, faszyzujące i nacjonalistyczne podnoszą coraz śmielej głowy. Władza daje im ochronkę widząc w nich potencjał polityczny. To bardzo niepokojące, bo jeśli prawnie zakazane idee mogą liczyć na przychylność władz, dlatego, że aktualny rząd pozuje na antyestablishmentowy i narodowy do szpiku kości, to coś bardzo niedobrego dzieje się w naszym kraju. Obserwuję radykalizację postaw z prawej strony sceny politycznej i prostą drogę do totalitarnego zamordyzmu. Zagrabianie mediów, podważanie autorytetów władzy konstytucyjnej, budowanie wewnętrznych organizacji militarnych podległych politycznie umotywowanym urzędnikom i jawne ataki na podstawowe wolności obywatelskie – to fakty, które powinny niepokoić każdego trzeźwo myślącego Polaka. 

Daliśmy się zapędzić w ten kąt. Polityczną obojętnością, olewaniem wyborów i powszechnym pozwoleniem na budowanie absurdalnych, nowych mitów narodowych. W tym wszystkim, dodatkowo, grzebie gruby i tłusty paluch katolickich gangsterów w czarnych sukienkach, którzy publicznie popierają tę drogę do totalitaryzmu, bo czują w tym interes do zbicia. Polityczny, finansowy i obyczajowy. Jak zawsze zgarną swoje i zawiozą do banku w Watykanie. A kretyn pod etykietką „Polak katolik”, jak zawsze będzie szukał winnych w głęboko wycofanej opozycji czy niewidocznej politycznie lewej stronie politycznego spektrum. Bo przecież nikt nie oskarży „pasterzy narodu polskiego”, o działanie na szkodę „wielkiej Polsce katolickiej”. I tak się to wszystko kręci. W dół. Po zboczu. Prosto w otchłań tego, przed czym z trudem wyrwaliśmy się blisko trzydzieści lat temu…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Satanizm laveyański

Ciemna strona pornobiznesu

Anonimowi Alkoholicy to sekta!