Uwierz w kreacjonizm – część druga

Witajcie bezbożnicy! 

Dziś zmierzymy się z drugim z trzynastu argumentów kreacjonistycznych.

1. Informacja
2. Tworzenie się życia
3. Projekt żyjących istot
4. Nieredukowalna złożoność
5. Drugie prawo termodynamiki
6. Istnienie wszechświata
7. Idealne dostrojenie ziemi do życia 
8. Idealne dostrojenie praw fizyki
9. Nagłe pojawienie się skamielin w zapisie kopalnym
10. Ludzka świadomość
11. Ludzki język
12. Reprodukcja seksualna
13. Biblijny świadek


Wejdziemy, zatem w pojęcie biogenezy. Ale najpierw przytoczę argument kreacjonistyczny.


Część druga – Tworzenie się życia


ArgumentMartwe związki chemiczne nie mogą stać się żywe same z siebie. Komórka jest miniaturowa fabryką z wieloma aktywnymi procesami, nie prostą kroplą, blobem jak wierzono w czasach Darwina. Błyskawica uderzająca w kałużę błota albo jakiś „ciepły mały staw” nigdy nie wyprodukuje życia. To jest kolejne spojrzenie na kwestię informacji, bo komórka potrzebuje ogromnej ilości informacji by być obecną. „Prawo biogenezy” stwierdza, że życie może powstać tylko z wcześniejszego życia. Spontaniczna generacja jest niemożliwa, co dawno udowodniono (Louis Pasteur w 1859). Wielokrotne próby powołania życia z materii nieożywionej (włączając sławny eksperyment Millera-Ureya) nigdy się nie udały. Prawdopodobieństwo powstania życia z nieożywionych związków zostało porównane do prawdopodobieństwa zdarzenia, gdy tornado przechodzące przez złomowisko spontanicznie składa działającego boeinga 747. Pomysł, że życie na Ziemi zostało przyniesione z kosmosu przenosi po prostu źródło problemu gdzie indziej.

Zacznijmy od kwestii, która będzie i tak krążyła nad całym tym argumentem. Nie wiemy jak powstało życie. Żaden naukowiec nie postuluje takiej wiedzy. Badamy (jako ludzkość) i próbujemy zrozumieć jak życie powstało, nikt nie twierdzi, że znamy już odpowiedź. To jest stan na dziś i jakiekolwiek wpychanie w tę niewiadomą Boga zapchajdziury jest nieuzasadnione w żaden logiczny sposób.

Teraz przejdźmy do samego argumentu.

Cząsteczki związków organicznych składają się z tych samych atomów, co nieorganicznych. Kreacjoniści postulują, że aby ze związków nieorganicznych powstała cząsteczka organiczna musiało dojść do przekazania informacji. Jak już poruszyliśmy w poprzednim argumencie, informacja nie koniecznie oznacza nadawcę w sensie inteligencji. I jeśli miałbym spekulować, to taką informacją mogłoby być zmieniające się otoczenie takich cząsteczek, które wpłynęło na ich zachowanie (w sensie zdolności do łączenia się i reakcji, nie wariowania i wybierania partnerów). Nie jestem jednak naukowcem i tak jak pisałem – nie znamy wszystkich odpowiedzi, a Bóg czy inteligentny projektant w żaden sposób nie odpowiada na żadne z postawionych pytań. Powoduje tylko dołożenie kolejnej niewiadomej.

Stosowanie przez kreacjonistów stwierdzeń kategorycznych („nigdy”) jest w najłagodniejszy sposób – nie naukowe. A „Prawo biogenezy” jest prawem wytworzonym na podstawie badań Pasteura. Pasteur jednak w żadnym wypadku nie udowodnił i nie mógł udowodnić, życie postało z materii nieożywionej. Jedyne, co udowodnił, to to, że nie dzieje się to codziennie, nie jest powszechnym zjawiskiem. Udowodnił też, że życie jest o wiele bardziej połączone, jednolite, niż nam się wydaje i to zanim w ogóle powstały zalążki wiedzy genetycznej. Według dzisiejszej wiedzy, genetycznie wywodzimy się od jednego organizmu, wspólnego przodka. Poza tym nawet, jeśli biogeneza nie opiera się na powstaniu życia z nieożywionej materii, to nie podważa to teorii ewolucji. Biogeneza mówi o tym jak powstało życie, teoria ewolucji bada jak to życie zmieniało się pod wpływem mechanizmów ewolucyjnych.

Co do eksperymentu Millera-Ureya…nie wiem, na jakiej podstawie kreacjoniści uważają, że ten
eksperyment się nie udał. Stanley Miller w 1953 roku, w toku eksperymentu, wprowadził do systemu cztery związku chemiczne – wodę, metan, amoniak i wodór. W systemie powodowano wyładowania elektryczne. Po tygodniu trwania eksperymentu powstało 13 aminokwasów (białka organizmów żywych tworzy 20-22 aminokwasy). Eksperymenty oparte na tym były wielokrotnie powtarzane, a w 2008 roku przebadano wyniki oryginalnych eksperymentów i przy pomocy współczesnych metod okazało się, że powstały wtedy 22 różne aminokwasy.

O eksperymencie można poczytać TU i TU.

Żeby stwierdzić, że eksperyment się nie udał, trzeba odnieść się do hipotezy i skonfrontować ją z wynikami. Hipoteza brzmiała: „Redukcyjna atmosfera Ziemi w owym czasie (wczesna Ziemia) sprzyjała syntezie związków organicznych z nieorganicznych prekursorów”. Zatem sami sobie odpowiedzcie czy uczciwe jest zmienianie oryginalnej hipotezy eksperymentu, aby wyniki pasowały do pokrętnych teorii kreacjonistycznych.

I moja ulubiona paralela ze złomowiskiem i boeingiem. 
To porównanie niesie za sobą kilka podstawowych błędów (źródło):

1. Obliczono prawdopodobieństwo powstania „współczesnej” proteiny, lub nawet bakterii z „współczesną” proteiną za pomocą losowych zdarzeń. To nie jest część teorii biogenezy.
2. Założyli, że istnieje określona liczba protein, z określonymi sekwencjami na każdą proteinę, które są potrzebne do życia.
3. Obliczyli prawdopodobieństwo zdarzeń następujących po sobie, zamiast zdarzeń jednoczesnych.
4. Źle zrozumieli, co to znaczy obliczanie prawdopodobieństwa.
5. Nie doszacowali liczby funkcjonalnych enzymów/rybosomów obecnych w grupie losowej sekwencji.


Cały argument Hoyla (bo „Ostateczny Boeing” jest jemu przypisywany) jest odrzucany przez środowisko naukowe. Przede wszystkim, prowadzi on do fałszywej dychotomii – „przypadek albo projekt”. Nie ma podstaw, żeby wszystko, co dzieje się nieprzypadkowo przypisywać projektantowi. Nie bierze on pod uwagę rozwiązania, które mówi wprost o stopniowej i narastającej złożoności. Znikome prawdopodobieństwo powstania życia nie implikuje roli projektanta.


Ostatnie zdanie argumentu odnosi się do teorii panspermii i to chyba jedyne szczere i prawdziwe zdanie w tym argumencie. Rzeczywiście, jeśli życie zostało przyniesione na Ziemię z kosmosu, to problem jego powstania po prostu eksportujemy poza Ziemię, ale nadal pozostaje on nierozwiązany.


Oczywiście zapraszam do dyskusji, bo nie twierdzę, że wszystko skumałem tak jak powinienem...może się mylę i ktoś mnie przekona, że jednak Bóg. Tylko najpierw muszę dostać dowody na jego istnienie, żeby w ogóle rozważyć jego intencjonalną rolę w stworzeniu...



Tyle na dziś i zapraszam za tydzień, do kolejnego argumentu. Tymczasem…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Satanizm laveyański

Ciemna strona pornobiznesu

Anonimowi Alkoholicy to sekta!