Jestem schizotypowym narcyzem – chodź za mną…

Dziś chce się z Wami podzielić moją refleksją na temat normalności. Każdy z nas czasem spotyka się z pytaniem „Czy Ty jesteś normalny?” i zapewne, część z Was odpowiada zgodnie z prawdą NIE, lub konformistycznie TAK. Nie oznacza, to twierdzenia, że jeśli uważasz się za normalnego, to coś jest z Tobą nie tak. Co to, to nie. Po prostu uważam, że nie jesteś do końca ze sobą i z innymi szczery. Dlaczego? Dojdziemy i do tego. 

Żeby zacząć jednak rozmowę o moim podejściu do tematu muszę wrzucić troszkę teorii.

Psychiatria



Psychiatria, według definicji, jest specjalizacją medyczną zajmującą się badaniem, zapobieganiem i leczeniem zaburzeń i chorób psychicznych. I na tym poziomie moglibyśmy pozostać. Problem jednak zaczyna się w momencie, gdy wejdziemy nieco głębiej, w detale. Psychiatria zajmuje się badaniem zaburzeń psychicznych pod kątem ich uwarunkowań biologicznych, psychologicznych, rodzinno-genetycznych, społecznych i konstytucjonalnych. Sporo tych przyczyn. Nigdy jednak nie uwierzycie w sposoby metodologiczne. Otóż nie ma sztywnego zespołu metod diagnozowania. Wykorzystuje się wszystkie możliwe i dostępne. Dlatego nie do końca uważam, że psychiatria ma uzasadnienie, jako nauka medyczna. To trochę tak jakbym stwierdził, że z Tobą jest coś nie tak i szukał sposobu, żeby to udowodnić. Nie twierdzę, że psychiatria jest całkowicie nieuprawniona do miana nauki medycznej. Nie mi to oceniać. Uważam jedynie, że jest jeszcze zbyt wiele pytań w jej zakresie, żeby określić ją, jako coś pewnego. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę klasyfikację zaburzeń psychicznych, czyli DMS-5.

Otóż DMS-5 jest obszernym tomem (sam spis treści to 9 stron) opisującym i kategoryzującym zaburzenia psychiczne. Jaki z tym jest problem? Otóż zaburzenie jest wpisywane na tę listę na podstawie GŁOSOWANIA. Nie jest to głosowanie w sensie, w jakim my je rozumiemy. Wygląda to mniej więcej tak:

Zbiera się Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. Jeden z członków towarzystwa lub osoba zaproszona na prelekcję, oznajmia, że znalazła nowe zaburzenie psychiczne. Opisuje dokładnie, czym się objawia, jakie ma efekty i symptomy. Opisuje także jak pacjent był leczony, jakimi lekami, z jakimi efektami. Na tej podstawie nowe zaburzenie, zostaje na mocy tego gremium wpisane do DMS i od tej pory jest nową chorobą psychiczną. Trochę mało naukowe, nieprawdaż.

W każdej innej dziedzinie medycyny, żeby wejść na nową ścieżkę diagnostyczną lub ją usankcjonować, jako obowiązującą, należy przejść całą serię badań klinicznych i testów. Wykazać jej poprawność w praktyce i wykonać szereg eksperymentów potwierdzających jej skuteczność. W psychiatrii – nie bardzo. Jaką pułapką może się ta praktyka okazać niech będzie wyznanie „odkrywcy” ADHD, Leona Eisenberga, który na łamach niemieckiego „Der Spiegel” w 2009 roku powiedział, że „ADHD jest cudownym przykładem sfabrykowanej dolegliwości”. Dolegliwość ta, a raczej jej wpisanie do DMS spowodowało ogromny wzrost popytu na metylofenidat, czyli Ritalin/Concerta. Z 1,7 kg w 1990 roku, do 15 kg w roku 2000. Mimo tej krytyki i głosów Eisenberga, zakres choroby rozszerzono i w DMS-5 okazało się, że na ADHD mogą chorować także dorośli. Ile więcej ludzie przez to kupią leków…nie wiem. Ale coś tutaj śmierdzi.

Z historii psychiatrii można podać jeszcze kilka przykładów i jak ktoś jest zainteresowany tematem do zachęcam do poszukiwań. Na pewno znajdziecie J


Moja schiza



Rozumiem obawy społeczne przed innością. Rozumiem także potrzebę specjalnego podejścia do osób, które wbrew własnej woli nie potrafią się odnaleźć w strukturach społecznych czy rzeczywistości. Rozumiem także potrzebę izolowania jednostek, które ze względu na specyficzność spojrzenia i interakcji z rzeczywistością stwarzają zagrożenie dla innych. Mam natomiast problem ze zgodą, że powinniśmy dążyć do jakiejś normy. I nawet, jeśli nauka kiedyś rozszyfruje do końca jak działa nasz mózg, nie oznacza to, że od razu znajdziemy jakąkolwiek normę. Jak pokazały badania ludzkiego genomu, to, że dowiemy się jak coś wygląda i za co odpowiada, nie oznacza, że na tej podstawie jesteśmy w stanie znaleźć wzór idealny. Możemy poznać i zbadać jak działa nasz mózg, ale nie oznacza to, że wyznaczymy standard wszystkich, którzy od niego odbiegają będziemy stygmatyzować, jako zaburzonych. Psychiatria w moim odczuciu właśnie to robi.
Pokażę Wam mój wynik testu na zaburzenie osobowości:





Test jest dostępny na stronie SimilarMinds.
Po lewej są moje wyniki, po prawej średnia uczestników testu. Możecie mnie zdiagnozować J

Jak z niego wynika to mam mocno zawyżone wyniki w typie schizotypowym, narcystycznym i lekko zawyżone w typie antysocjalnym. Mocno zaniżone w typach zależnym, unikowym i paranoidalnym. Czyli mogłoby to oznaczać, że osobowościowo jestem nieźle wykręcony. Zróbcie sobie ten test i zobaczcie jak wy jesteście bardzo pojebani.

Uważam jednak, że właśnie to, że nie jesteśmy tacy sami, powoduje, że życie jest ciekawe. Dzięki temu chcemy poznawać innych ludzi i dzięki temu się rozwijamy, jako społeczeństwa i jako jednostki. Bo wszyscy jesteśmy inni i mamy zaburzenia. Jak byłoby inaczej i wszyscy bylibyśmy identyczni, to nie byłoby sensu poznawać innych ludzi.

Weźmy pod uwagę jeszcze jedną rzecz. W wielu kulturach i religiach, osoby noszące znamiona chorób psychicznych były i są uznawane za święte, dotknięte przez Boga (lub diabła). Daleko nie trzeba szukać. Wystarczy spojrzeć na cerkiew prawosławną lub egzorcyzmy w kościele katolickim. To, że w kulturze zachodniej zaburzenia psychiczne się leczy farmakologicznie jest nowością i wcale nie oznacza, że za 50 lat nie okaże się, że było błędem. Tak jak paranormalne przyczyny zostały zastąpione rozszerzonym „horoskopem” psychiatrii, tak za kilka lat może się okazać, że faszerując dzisiejszych zaburzonych popełniliśmy poważny błąd, hamując rozwój ludzkiego mózgu.


Nie wiem. Prezentuje tylko swoje spojrzenie. Mocno sceptyczne i być może się mylę. Może nie mam w ogóle racji i wszystko powyżej to po prostu wynik mojej tendencji do schizotypowej osobowości. Bo według definicji osobowość schizotypową charakteryzuje: „(…)myślenie magiczne; dziwaczne doznania percepcyjne; niekonsekwentne i nielogiczne zachowania, myślenie oraz mowa; częste gubienie wątku i kwieciste wypowiedzi;(…)”. I może właśnie to powoduje, że odważyłem się w ogóle pisać…nie wiem. Może powinni mnie izolować albo, chociaż zaadministrować jakieś leki J

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Satanizm laveyański

Ciemna strona pornobiznesu

Anonimowi Alkoholicy to sekta!