Moralność obiektywna

Wczoraj poruszyłem ten temat na YT, ale czuję, że muszę go uzupełnić i rozszerzyć. Tak po prostu czuję.


Chodzi o jedno z ważniejszych pytań filozofii i etyki. Czy istnieje obiektywna moralność? Albo nawet szerzej. Czy istnieje obiektywność?

I z przyczyn porządkowych odpowiem najpierw na drugie pytanie.

W ujęciu faktologicznym – obiektywność ma szansę zaistnieć. Mówimy o tym w przypadku, gdy obserwujemy pewien fakt, zjawisko i jest ono odbierane identycznie przez wszystkich. Wtedy zbliżamy się do obiektywności. Ciężko jednak znaleźć taką sytuację, bo musiałaby ona być pozbawiona ocen, osobistych spostrzeżeń czy emocji. Wiec spójrzmy na nieco inny przykład. Nauka. Nauka swoja metodą aspiruje do obiektywności przy pomocy konkretnych narzędzi. Jeśli dana obserwacja, zostaje odtworzona w identycznych warunkach i na jej podstawie wyciągamy identyczne wnioski, to mówimy o fakcie, czyli czymś bardzo bliskim obiektywizmu. Jednak (bo zawsze jest jakieś „jednak” albo, „ale”) taki fakt, będzie zawsze skażony pewną subiektywnością spojrzenia człowieka jako gatunku obdarzonego ograniczonymi zmysłami. Jeśli jednak tych ograniczeń nie użyjemy, jako cechy dyskwalifikującej absolutny obiektywizm, to narzędzia metody naukowej są najlepszym przykładem na zbliżanie się do czegoś, co możemy nazwać obiektywnością.

Czy możemy to powiedzieć o świecie idei, koncepcji, pomysłów, czy ideologii. Moim zdaniem nie. Bo o ile możemy, znowu, pokusić się o maksymalnie obiektywną definicję idei czy ideologii, to nie wyobrażam sobie definicji zawierającej wszystkie możliwe opcje interpretacji, spojrzeń i odbiorów, które taką definicję zmieniają. Taka definicja jest z zasady niemożliwa. Bo dla kogoś definicja, na przykład ateizmu, będzie poprawna i wyczerpująca; dla kogoś innego będzie błędna, niepełna lub w ogóle z dupy. Definicja zawierająca wszystkie możliwe korelacje, wyjątki, powiązania i interpretacje staje się nieużyteczna, jeśli nie niemożliwa do sformułowania.

Czyli zgodnie z powyższym, możemy zbliżać się do maksymalnej obiektywności przy pomocy pewnych narzędzi poznawczych. Ciężko jest uzyskać obiektywność w kwestiach ideologicznych czy filozoficznych.

Czy zatem istnieje coś takiego jak obiektywna moralność? Moim zdaniem nie. Bo jeśli uznamy, że jakakolwiek obecnie funkcjonująca ideologia czy religia oferuje obiektywnie zdefiniowaną moralność, to od razu wpadamy w czarną dziurę dowodzenia, ze akurat w tym systemie moralnym, wszystko, co definiujemy, jako dobre takie jest dla wszystkich i w każdych okolicznościach i złe w takim samym układzie. A to jest niewykonalne, niemożliwe. Ponadto, jeśli pozwolimy jakiemukolwiek systemowi ideowemu (a religia jest systemem pomysłów, idei właśnie) na zagarnięcie monopolu na obiektywną moralność, to zrobimy to tylko na poziomie akceptacji wykładni tych reguł, nie na poziomie rzeczywistej obiektywności tych reguł. Bo nie możemy powiedzieć, ze istnieje obiektywnie dobry uczynek, jeśli chociaż jedna osoba stwierdzi, że jest on zły. Nie chodzi o to, czy zgadzamy się z motywami takiej interpretacji, tylko o sam fakt występowania możliwości zakwestionowania dobroci tego uczynku. Więc jeśli uznamy, ze pomoc głodującym dzieciom w Afryce jest obiektywnie dobrym uczynkiem, to wyobrażam sobie kogoś, kto mówi – to jest złe, bo zamiast umożliwić tym ludziom naukę radzenia sobie w surowym saharyjskim klimacie, uzależniamy ich od pomocy zewnętrznej. Czyli taki czyn przestaje być obiektywnie dobry, czyli nie jest obiektywnie moralny.

W filmie, który komentowałem, pojawił się argument, że jeśli prawa nie pochodzą od Boga, to pochodzą od człowieka. A w systemach ludzkich, prawa definiują silniejsi. Silniejsi fizycznie, ekonomicznie, ilościowo. Wszystko jedno. Tylko, że, gdy pominiemy fakt, że prawa „boskie” są także skażone ludzkim dotykiem, bo są przez ludzi interpretowane, spisywane, tłumaczone i przenoszone na miliony sytuacji czy redagowane, to jest jeszcze jeden problem. Bóg w tym układzie występuje, jako absolutnie najsilniejsza postać i jako taka to ona narzuca swoje prawa. Więc użyty argument obala sam siebie. Bo Bóg, który jest najpotężniejszą, wszechmocną i wszechmogącą postacią, daje swoje prawa i oczekuje ich przestrzegania właśnie z pozycji siły, potęgi. Czyli jest takim najsilniejszym z całej wsi osiłkiem i musi być po jego myśli.

Ogólnie, gdy spojrzymy na sylwetki proponowanych bogów i bóstw na przestrzeni historii, to widzimy, że nie są to postaci cechujące się obiektywizmem w swoich osądach. Mają mnóstwo cech ludzkich, emocje, plany i cele. Czyli, chociażby przez celowość swoich działań, wykluczają obiektywność, jako swoją cechę.

Ogólnie, moim zdaniem, religijne pretensje do obiektywności są największym problemem. Bo jeśli religie przyznałyby, że ich dogmaty, założenia i zasady są subiektywne, osobnicze i osadzone wyłącznie w rzeczywistości magicznej (duchowej), to zapewne nie mielibyśmy takich problemów z religiami jak w historii czy obecnie. To właśnie pretensje do obiektywizmu, do posiadania wyłączności na prawdę, powodują rywalizację, wojnę i konflikty. Przyznanie do subiektywizmu otwiera dyskusję o motywach, celach, metodach. Pretensje do obiektywizmu tę dyskusję zamykają, zabijają, zwłaszcza jak pierwszym i ostatnim argumentem za taką tezą, jest po prostu wiara.
Dlatego nie mam przekonania czy istnieje coś takiego jak obiektywna moralność. Możemy w niektórych płaszczyznach zbliżać się do optymalnych rozwiązań, szukać reguł, które będą niosły identyczną wartość dla wszystkich ich odbiorców. Ale mówimy o poziomie dziewiątek (99,99999999….%), nie o stu procentach.

Tyle tytułem uzupełnienia mojego bełkotu na YT J

PS. Wieczorkiem będzie kolejny wpis albo kolejny film, zobaczymy. Śledźcie mnie we wszystkich miejscach, bo nie zasypuję gruszek w krematoryjnym popiele, tylko jadę z tematem jak Kościuszko z biskupami.


PS2. Jak pewnie zauważyliście, nęcę Was cyklem o Ewolucji Religii, który będzie dostępny tylko dla patronów na serwisie Patreon. Serio, chcę żyć tworząc dla Was, a wszystko kosztuje. A chyba 1$ miesięcznie to nie jest dużo, zwłaszcza, że zamierzam dawać tam dużo więcej treści niż jeden post w tygodniu. Więcej płacicie za kupowane codziennie gazety, a nie dostajecie żadnych dodatkowych benefitów. Za bycie moim patronem – jak najbardziej. Więc zapraszam i polecam. A jak nie, to nie, ominie Was ciekawy cykl i kilka dodatkowych projektów, które będę tam uskuteczniał. Pa!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Satanizm laveyański

Ciemna strona pornobiznesu

Anonimowi Alkoholicy to sekta!