NGO’sy, Kościół i Zbywatele

Ile rocznie zgarniają organizacje pozarządowe z 1%? Blisko 617 milionów złotych. To dość sporo. Doliczymy do tego wszelkie dotacje z ministerstw, funduszy celowych, zbiórki obywatelskie…rośnie nam kawał potężnej góry pieniądza, którego komuś gdzieś zaczyna brakować. Bo w systemie monetarnym nie da się przesypać z pełnego w puste i mieć nadal pełne. Oczywiście, możemy dodrukować pieniędzy, jeśli dysponujemy odpowiednią władzą, ale to długofalowo powoduje spadek wartości waluty i nie prowadzi do poprawy sytuacji tylko do jej pogorszenia. Więc, żeby zapełnić złote wiaderko słodkimi pieniążkami, trzeba skądś te pieniądze wziąć.


Jak mawiała Margaret Thatcher: „Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bowiem rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy
I tak sobie siedzę i patrzę na to, co robi PiS.

Dali 500+ ale kasiorka się kończy. Samorządy zgłaszają brak środków, rząd pewnie odpali jakieś rezerwy, żeby utrzymać te wydmuszkę. Nie jestem przeciwny temu programowi, bo zyskują na tym wszyscy. Jestem przeciwny bezrefleksyjnemu rozdawnictwu. Nie jestem ekonomistom, ale wydaje mi się, że można było policzyć ile kasy mamy, ile możemy wydać a ile trzeba będzie wydać na taki program. I zamiast za wszelką cenę wprowadzać coś, co prowadzi do zapaści budżetowej, wprowadzić na pierwszy okres 250+, po roku, półtorej podnieść do 300+ itd. Jeśli budżet dźwiga. Z głową, nie za wszelką cenę. Tymczasem PiS skupił się na spełnianiu obietnic wyborczych bez patrzenia na cokolwiek innego. I zakopuje nas w długach i dziurze budżetowej.

I jakoś trzeba to wszystko ratować.

Wiec PiS, zamiast sięgnąć tam, gdzie pieniądze są wydawane zupełnie bez sensu, sięga do kieszeni podatnika. Plany ujednolicenia podatków to nic innego, jak szukanie kasy w kieszeni podatnika, który będzie jeszcze bardziej zagubiony w mało transparentnym systemie podatkowym.

Więc PiS nie podniesie kwoty wolnej od podatku, mimo, że dzisiaj jesteśmy w tej kwestii w czarnej dupie za krajami rozwijającymi się.

Wiec PiS nawet nie dotknie kościoła, gdzie rok w rok ładujemy ponad 1,5 miliarda złotych.

Więc PiS chce zarządzać dotacjami dla organizacji pozarządowych, żeby przypadkiem kasa nie poszła do politycznych przeciwników aktualnej opcji politycznej. Przy okazji zamknie usta organizacjom, które wprost mowa o tym, że niezbędne jest obudzenie się społeczeństwa obywatelskiego. To jest nie na rękę władzy.

Więc PiS nie zrobi nic w sprawie rosnących składek OC. Zwali wszystko na PO-PSL i uda, że coś z tym robi, gdy tak naprawdę nie zrobi nic, bo podwyżki to jedyna opcja, która została ubezpieczycielom, żeby ratować własne tyłki w chorym i źle urządzonym systemie ubezpieczeń komunikacyjnych.

A czy można cokolwiek zrobić? Czy jest recepta na te bolączki? Ja jej nie mam. Mogę mieć pomysły, mogę krytykować decyzje i ruchy. I to robię.

Pierwszym krokiem powinno być dobranie się do dupy kościołowi. Zabranie wszystkich przywilejów. Niech kościół będzie kolejną organizacją pozarządową, działającą w granicach przepisów o NGO. Żadnych wydatków budżetowych, żadnych przywilejów podatkowych przyznawanych ad hoc. Zero kasy na propagowanie religii w publicznych placówkach edukacyjnych. Tylko na tym zbieramy około półtora miliarda złotych.

Kolejny krok – legalizacja marihuany. Ktoś powie – hola, kolego, co ty gadasz, przecież to narkotyk niszczący zdrowie i życie. Niestety nie. THC jest mniej szkodliwe niż tytoń czy alkohol. Takie są fakty. A szkodliwy najbardziej, jest brak kontroli jakościowej, którą legalizacja by wymusiła na chcących sprzedawać marihuanę. Ile kasy może to przynieść? Jeśli zrobimy to na wzór amerykański i obłożymy wszystko równą akcyzą (jak tytoń czy alkohol), to jest szansa na prawdziwe ratowanie budżetu. W USA, tylko z dwóch stanów (Colorado i Washington – 13 milionów mieszkańców) przyniosło do budżetu ponad 400 milionów dolarów przychodu rocznie. Z samych podatków!  Niewliczane są pieniądze z koncesji. Szacuje się, że legalizacja we wszystkich stanach przyniesie do budżetu federalnego 28 MILIARDÓW dolarów rocznie. A są to szacunki ostrożne i mogą być niedoszacowane. To są pieniądze, które dziś są w rękach półświatka, w rękach gangsterów, który nasączają ziółko różnym syfem, trują młodzież. Bo pali ogromna ilość ludzi, wszyscy o tym wiemy, bo każdy zna kogoś, kto regularnie pali zioło, jak niektórzy jarają szlugi. Czemu to się nie dzieje? Nie wiem, nie ogarniam tego.

Dalej – mamy czarną dziurę systemu emerytalnego, gdzie wpada ogromna kasa i jej nie ma. Rząd musi z pieniędzy podatników, co chwila wykupywać długi ZUSu. Na świecie funkcjonują dziesiątki różnych rozwiązań problemu emerytalnego. Jedne działają lepiej, inne gorzej, ale nigdzie nie ma praktyki obniżania wieku emerytalnego! Nigdzie. Wszędzie plany zakładają jego podnoszenie. Bo z jednej strony społeczeństwa się starzeją, z drugiej, długość życia rośnie i dzięki postępowi w nauce i technologii możliwa jest dłuższa aktywność zawodowa. Tylko nie w Polsce. Bo my nie możemy spojrzeć na zachód i skorzystać ze sprawdzonych rozwiązań. Musimy spełniać zachcianki kretynów popierane przez partię, która bazuje na elektoracie ćwierć mózgów. I wpychamy nas system emerytalny w jeszcze większe bagno.

Jeżeli podniesiemy kwotę wolną od podatku, to robimy jedną ważną rzecz – napędzamy obrót pieniądza na rynku, a co za tym idzie – zyskujemy na podatkach od towarów i usług. Bo zwolniony z płacenia podatku dochodowego obywatel ma o prostu więcej pieniędzy na zaspokojenie codziennych potrzeb. Kupuje więcej, bo może i płaci VAT, bo jest on wliczony w każdy produkt w sklepie na osiedlu. Faktem jest, że na efekty trzeba byłoby trochę poczekać, ale chyba nie chodzi o to, żeby trąbić o sukcesach tu i teraz, pod publiczkę, tylko o to, żeby poprawić jakość życia Polaków?  Ale ja się nie znam.

Inwestycje to trudny temat, zwłaszcza jak partie traktują kadencje, jak kampanie wyborcze. Bo inwestycje nie przynoszą z reguły natychmiastowych efektów. Dlatego nie inwestujemy w naukę, innowacje. Dlatego lek na raka jest w rękach zachodnich koncernów, dlatego nie produkujemy w Polsce grafenu, mimo, że technologie powstały nad Wisłą. I to się nie zmieni, dopóki politycy nie zrozumieją, że jeśli zostają wybrani, to służą całemu społeczeństwu, nie tylko swoim poplecznikom i wyborcom.

I te NGO. Komuś nie pasuje to, że celowo, dziś ministerstwa decydują (bardziej lub mniej sprawnie), o wydawaniu dotacji na organizacje pozarządowe. Celowo w sensie, że na konkretne cele, w konkretnych segmentach rzeczywistości społecznej. A mówimy o milionach złotych, jeśli nie więcej. Centralizacja tego może się podobać tylko tym, którzy mają w dupie upolitycznienie relacji NGO z Rządem. Bo kasy nie dostanie fundacja czy stowarzyszenie dbające o świadomość obywatelską. Nie dostaną kasy, bo chcą żeby obywatele rozliczali polityków, zadawali pytanie niewygodne. I tutaj widzę zagrożenie. Bo o ile w rozdrobnionym i celowym systemie możemy mieć podobne przypadki, to jednak szansa na wygranie konkursu mimo ideowej niezgodności jest większa. Centralny system nie puści takich przypadków, a wszystko wskazuje, że celem PiS jest poukładanie tego sektora według własnego klucza. I dawanie kasy swoim. Może się mylę, nie znam prawdziwych intencji. Ale ostatnia nagonka na fundacje w telewizji reżimowej (TVP) wskazuje kierunek polityczny tych ruchów.

O tutaj widzę największy problem nie tylko obecnej ekipy, ale w ogóle – polskiej polityki. Myślenie wyborami, lizanie dupy kościołowi (niezależnie od fasadowej opcji) i lekceważenie obywateli. Przy korycie nie słyszy się rzeźni, a zbywatele (coś pomiędzy obywatelem, a konsumentem – ślepy pożeracz ziemniaków bez woli i głosu politycznego, określenie Zygmunta Baumana) to pożądana postawa.

I może nie jestem ekspertem od polityki, gospodarki, ekonomii czy spraw społecznych, ale staram się patrzeć na to, co się dzieje możliwie racjonalnie i to, co obserwuję nie cieszy. Wręcz napawa grozą. 

Ale nie wiem, nie znam się. Zignorujcie to, co napisałem. Przecież przemawia przeze mnie nienawiść do Polski i niczym nieuzasadniona odraza do ekipy Jarusia i spółki. I Ziobro pewnie nic nie zdefraudował…a minister nie karze blogerki za słowa, jakich w uzasadniony sposób, używa w swoich tekstach. To wszystko manipulacje medialne i spisek przeciwników Wielkiej Polskiej Katolickiej. A ja, jako lewak, ateuch, szatanista i nihilista, jestem w samym centrum tego spisku…i czekam na deportację. AMEN!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Satanizm laveyański

Ciemna strona pornobiznesu

Anonimowi Alkoholicy to sekta!