„Nie wiem”, czyli…potęga wiedzy
Nauka mówienia „nie wiem” nie jest łatwa. Bo jesteśmy tak skonstruowani, że cholernie lubimy wiedzieć, a przyznanie się do niewiedzy uważamy za słabość. I nie ważne czy ktoś nas pyta o to, co będziemy jedli na obiad, czy też o najnowsze odkrycia astrofizyki. Po prostu nie mówimy o swojej niewiedzy. Ile razy słyszę „coś tam czytałem”, „a, to wiem, tylko wypadło mi z głowy”, to zwijam się ze śmiechu. I czasem, retrospektywnie, śmieję się z samego siebie. Bo się łapie na tym, że potwierdzam coś, o czym NIC nie wiem. Czy to dobrze, ze mamy taki mechanizm pozorowania wiedzy? Oczywiście, ze nie. Bo jest on pożywką dla sztucznych i wymyślonych odpowiedzi. Dlatego ważne jest nauczenie się mówienie samemu sobie tych magicznych słów. „NIE WIEM”. Dlaczego magicznych? Bo pchają do wiedzy. Serio. Zatykanie sobie mózgu fałszywymi lub pozorowanymi odpowiedziami, to największy hamulec w poszukiwaniu wiedzy, informacji czy faktów. Dlatego pierwszym stopniem do sięgnięcia po siłę, jaką daje wiedza musi ...