Musilmy i cebulaki – krwawy sport

Nie wiem czy mamy do czynienia z apogeum, czy ze wstępem do wojny kulturowej. Faktem jest jedno – wszyscy przenoszą cała akcję w Ełku na niewłaściwy poziom i przez to cała zadyma. Po pierwsze – mówimy o czynie, który był czynem nagannym. Był brakiem poszanowania dla własności, biznesu. Bo jeśli te ortalionowy Seba wszedłby do baru prowadzonego przez Polaków i odstałby kosę za kradzież, podejrzewam, że nie byłoby takiego szumu. Na tym powinna cała dyskusja się skończyć. Seba popełnił kradzież, pracownik baru przesadził w obronie mienia i Seba umarł. Sprawą zajmie się policja i prokuratura i osądzi sprawców zgodnie z polskim prawem. Niestety to nie kończy sprawy, bo… Po drugie – mamy do czynienia z lokalem prowadzonym przez obcokrajowców. I tutaj jest pies pogrzebany. Jakby to był bar ukraiński, zapewne poszłoby o banderowców i zadyma byłaby podobna. Jeśli bar prowadziliby ludzie z jeszcze innego kraju – coś by się znalazło, żeby ze zwykłego przestępstwa nakręcić awanturkę. Padł...