Młody ateista...przełamując "starych"

Wiem, że czyta mnie kilka osób. Część z Was to ateiści, którzy jawnie i otwarcie mówią o swoich przekonaniach. Część z Was się waha, poszukuje. Na bank są też ludzie wierzący, którzy czytają, bo są ciekawi – co takiego ten szatanista tym razem napisze ;)

Z cała pewnością czytają mnie ludzie młodzi, którzy z różnych względów nie chcą lub nie mogą ujawnić w pełni sowich poglądów. I do nich chcę skierować ten krótki tekścik.
Musicie być bardzo ostrożni, zwłaszcza, jeśli mieszkacie z wierzącymi rodzicami. Jesteście od nich w dużym stopniu zależni i otwarte lub agresywne atakowanie ich wierzeń, religii – nie pomoże Wam. W najlepszym wypadku spowoduje to z ich strony pewną bierną agresję. W najgorszym – po prostu wywalą Was z domu…

Mam dla Was kilka rad, jak sprzedać łagodnie swój ateizm. Tak, żeby na to, że jesteście ateistami wpadli Wasi rodzice. Nie musicie im o tym mówić, pokażcie im to. I nie będę mówił o rzeczach, o których nie mam pojęcia. Jestem byłym katolikiem po terapii, całkowicie wyzdrowiałym (poza niektórymi nawykami językowymi, z którymi się do dziś zmagam :)), mam chrzest, komunię, bierzmowanie. Przeszedłem tę drogę. A to, że jestem ateistą, mówię głośno od jakichś dwóch, trzech lat. To nie jest proste. To jest proces, nie deklaracja. Oczywiście możecie pójść na całość i wykrzyczeć to w domu. Jednak zacznijcie nieco inaczej…

Jeśli tylko możecie, to zapytajcie rodziców, czym jest według nich ateizm. Nie sugerujcie niczego, nie dyskutujcie. Pozwólcie im powiedzieć swoje zdanie. To jest coś, z czym będziecie musieli się zmierzyć, jeśli chcecie uczciwie postąpić.

Kolejnym krokiem musi być autorefleksja. Dlaczego nie wierzycie? Jakie są tego podstawy? Czy to szczere, czy tylko idziecie za modą? Bo jeśli to tylko postawa buntu, to możecie sobie odpuścić. Jeśli postawa ateistyczna nie jest racjonalna, oparta na przemyśleniach i wiedzy – to nikogo do niej nie przekonacie. Nikt wam w to nie uwierzy…
Nie wartościuję. Nie mówię, że taka forma odrzucenia zabobonów i bajek jest zła. Mówię po prostu, że skonfrontowani z argumentacją z drugiej strony, polegniecie. Po prostu.

Niezależenie jednak od tego czy Was ateizm jest wyborem rozumowym czy emocjonalnym, zacznijcie od lektury świętej księgi religii Waszych rodziców. Otwarcie i w pełni jawnie, żeby nie powiedzieć demonstracyjnie, czytajcie te książkę. Nie musicie kłamać pytani o to „dlaczego?”. A takie pytanie pojawi się na 100%. Pewnie wynika to z faktu, że większość ludzi nigdy nie przeczytała Biblii (skupię się na katolicyzmie, ale myślę, że to ma zastosowanie do kilku innych wierzeń). Odpowiedzcie, że chcecie poznać podstawy wiary. To będzie prawda.

I teraz najważniejsze. Zadawajcie mnóstwo pytań. Jeśli Wasi rodzice są religijni – oni powinni być pierwszymi, którzy je dostaną. Pytajcie o wszystko, co uznacie za dziwne, niespójne, niezgodne ze stanem Waszej wiedzy…o wszystko. Nie oczekujcie odpowiedzi, nie złośćcie się, jeśli rodzice powiedzą, że nie mają pojęcia. To oznacza, że nigdy o tym nie myśleli i wasze pytania zasieją więcej wątpliwości, zwłaszcza, jeśli zostaną bez odpowiedzi. Nawet, jeśli znacie, lub wydaje się Wam, że znacie odpowiedź, nie wpadajcie w pychę wykrzykując im gotowe formułki czy odpowiedzi. To nie zadziała dobrze i może przysporzyć tylko animozji miedzy wami. Jeśli nie dostaniecie odpowiedzi po prostu tak to zostawcie, powiedzcie – „Poszukam odpowiedzi gdzie indziej, dziękuję”. Jeśli zasieliście wątpliwość, to sami przyjdą i zapytają o to. Jeśli nie, to i tak są świadomi, że znalazłeś dziury, że idziesz w kierunku, którego oni nie znają…

Jeśli rodzice wyganiają Was do kościoła w każdą niedzielę, nie oszukujcie. Idźcie do świątyni i róbcie notatki. Notujcie wszystko, co mówi ksiądz. I po powrocie zadawajcie na ten temat pytania. Milion pytań. Po kilku niedzielach przestaną naciskać, żebyście tam chodzili…albo przestaną się w ogóle interesować tym czy byliście czy nie.

Właśnie dokonaliście pierwszego przełomu. I wasi rodzice wiedzą, że macie wątpliwości, pytania, znajdujecie problemy w systemie wierzeń i oni nie mogą Wam pomóc. Ten kij oczywiście ma dwa końce, bo może to trafić ich psychikę i samoocenę czy nawet skutkować jakimiś załamkami czy depresją, ale nie możecie siebie o to obwiniać. Jeśli rodzic ma depresję, bo nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania dziecka – to raczej on nie jest gotowy na konfrontację z młodym, rozwijającym się człowiekiem. Nie ma w tym Waszej winy.

Jeśli wasi rodzice zaakceptują fakt, że macie wątpliwości i oni nie są w stanie ich rozwiać, to przekroczyliście granicę, która jest bardzo ważna. Teraz przyszła pora na obalenie tego, co oni uważają za ateizm. Bo na pewno mają jakieś dziwne definicje…



Ale o tym napiszę jutro…tymczasem :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Satanizm laveyański

Ciemna strona pornobiznesu

Anonimowi Alkoholicy to sekta!