Nadpapież Terlikowski uczy seksu
Idol środowisk ultrakatolickich, Tomasz Terlikowski, zabrał
głos w sprawie ciąży i urodzenia dziecka przez 13-latkę z Chojnic. Według
niego, za całą sytuację odpowiada "wytrwała
propaganda medialna, wedle, której, każdy ma prawo do orgazmu, a seks
nastolatków to ich święte prawo".
Pozwolę sobie też wkleić dłuższy komentarz
tego świętego obywatela Polskiej Wielkiej Katolickiej:
„- Jeśli uznaje się,
że 15-latki mogą bez recepty kupować pigułki wczesnoporonne, to w istocie
uznaje się, że mogą współżyć… A jedynym, co się im proponuje jest późniejsza
aborcja. Ci, zatem, którzy teraz rwą włosy z głowy i ubolewają, że dziecko
urodziło dziecko, powinni zadać sobie pytanie, czy nie jest to efekt ich
działania… … efekt rzecz jasna niepełny, bo im zależałoby na tym, aby
dziewczynka swoje dziecko zabiła. Na szczęście nie wszystko zależy jeszcze od
proaborcyjnych propagandzistów i tym razem udało się uratować zarówno
dziewczynkę przed działaniem, które mogło zniszczyć całe jej życie (a tym jest
aborcja), jak i życie maleństwa, które nie jest winne skandalicznego zachowania
20-latka, ani błędów swojej mamy”
Widzicie problem, jaki ma Tomaszek? Bo ja widzę kilka. Oczywiście
poza życiem w urojonym świecie, gdzie jak coś nie jest czarno-białe i
katolickie, to zapewne jest spiskiem i atakiem na najświętsze wartości.
Po pierwsze – nikt nie wmusza w nastolatki „prawa do orgazmu”.
Mówienie o propagandzie seksualności jest wyolbrzymieniem, które oczywiście pasuje
do retoryki Terlikowskiego, ale jest nadużyciem. Liberalizacja kwestii
seksualnych jest potrzebna i postępuje. TO są fakty i tego nie zmieni żaden świętoszek.
Co robią takie „uduchowione” osoby, to nie pozwalają na to, żeby za medialną
seksualizacją treści, szła właściwa i odpowiadająca temu trendowi edukacja
seksualna. Bo jeśli w telewizji oglądamy sceny erotyczne, reportaże, filmy dokumentalne
czy zwykły rozrywkowy shit, który epatuje seksem, to musimy na to odpowiadać
uczeniem o tym seksie młodych. Nie uciekniemy od tego. Zabraniając jednak
zgodnej z wiedza naukową nauki o seksie, wpychamy nastolatki w ślepą uliczkę uprzedmiotowienia
seksu. Ale to nie może mieć miejsca w katolickiej Polsce. To się nie mieści w
głowach tych geniuszy religijnej propagandy.
Po drugie – dostępność środków wczesnoporonnych nie ma nic
wspólnego z tym, ze dziewczynka w wieku 12-13 lat uprawia seks i zachodzi w
ciąże. Dzieje się tak, bo nie ma ona wiedzy na temat tego, jakie konsekwencje
niesie za sobą seks. Kto miałby ją tego nauczyć? Ksiądz, wsadzając swoje lepkie
palce za jej majtki? Czy zdewociała zakonnica ucząca w szkole „przystosowania
do życia w rodzinie”, jak szumnie nazywa się polski program edukacji seksualnej,
którym nie jest. Takie dziecko może swobodnie zostać zmanipulowane przez
dwudziestolatka do seksu, bo ma nikłe albo żadne pojęcie o tych sprawach i łatwo
można jej wmówić wszystko. I czuje, ze to miało miejsce w tej sytuacji. Niedouczona,
nieświadoma konsekwencji małolatka, daje się podejść kłamstwami przez dorosłego
faceta do uprawiania seksu…i się komuś omskło i problem gotowy. Nie wiem czy
dokładnie to miało miejsce, ale nie sądzę, żeby świadoma konsekwencji 12 latka,
podjęła decyzję o pójściu na całość. Aż taki naiwny nie jestem.
Po trzecie – Tomaszek pisze o tym, że aborcja zniszczyłaby
jej życie. A może trzeba spojrzeć na to z innej strony? Może to, że urodziła w
równym stopniu zniszczy jej życie? Zabierze jej dzieciństwo, zabierze jej młodość.
Obarczy wiele osób wokół niej odpowiedzialnością za dziecko, którego z przyczyn
oczywistych nie będzie w stanie sama wychować i utrzymać? Ja się zastanawiam,
kiedy przeciwnicy aborcji, w takich sytuacjach zaczną od razu otwierać konta takim
małoletnim matkom i wpłacać pieniądze na ich wsparcie. Bo biją polityczny i
medialny kapitał na tym, że ktoś nie „zabił dziecka”, ale dalej dupa nie widzi.
Nie widzi, że taka osoba nie będzie w stanie zapewnić samodzielnie bytu takiemu
dziecku. Dlaczego Terlikowski nie skwitował swojej wypowiedzi deklaracją
(chociaż) wsparcia finansowego młodej matki? Bo to wykracza poza kompetencje, które
sam sobie nadał. On jest zatroskany o dzieci, które się nie urodziły jeszcze. Jak
się urodzą, to kamień z serca i następna sprawa. Reszta go chuj obchodzi.
Dokonasz aborcji – Terlikowski się cieszy, bo ma kolejny powód do spektaklu,
ale udaje zatroskanego. Urodzisz dziecko powstałe w wyniku gwałtu czy innych,
niecodziennych okoliczności – Terlikowski się cieszy, bo znowu scena się
otwiera, ale dociąga tylko do pierwszego antraktu, bo jak za daleko się
zapędzi, to ktoś go zapyta o kasę na to dziecko. I kręci się teatrzyk obwoźny.
Z resztą ta kwestia to główny zarzut, jaki zawsze stawiam
przeciwnikom aborcji – zawsze pytam – dasz na to dziecko kasę, na jego
wychowanie, kształcenie, wyprawkę, pieluchy i cały ten szajs, który jest
niezbędny. I zawsze spotykam się z milczeniem albo stwierdzeniem, że nie o to
chodzi. A chodzi właśnie o to. Bo jeśli żyjemy w klimacie społecznym, gdzie
aborcja jest piętnowana i zakazywana (w większości przypadków), ale nikt nie myśli
o tym, co się dzieje z dzieckiem po narodzinach, to gdzieś, komuś się coś
pojebało. Według danych
z czerwca 2015, wychowanie dziecka do 19 roku życia, kosztuje miedzy 176 a 190
tysięcy złotych. Jak masz fart i załapiesz się na 500+ to państwo da ci może połowę tej kwoty. Jak starczy kasy, której już brakuje. Gdzie reszta? Skąd wziąć pozostałą
kwotę? I nawet, jeśli te wyliczenia z Centrum im. Adama Smitha są przeszacowane,
to każdy rodzic wie, że 500 złotych na dziecko to mało. Lepsze to niż nic, ale
nie pokrywa to wszystkich wydatków. A jeśli mówimy o dzieciach
niepełnosprawnych – nawet nie zbliża się do tych kwot.
Mam, więc postulat – ktoś, kto otwarcie sprzeciwia się
aborcji, powinien zostać obciążony podatkiem "pępkowym", na pokrycie kosztów
wychowania i utrzymania dzieci „niechcianych”. Ja z radością zapłacę kilka złotych
ze swojej pensji w postaci podatku „traumatycznego” na opiekę psychologiczną w przypadku traumy powstałej w wyniku
aborcji. Opracujemy metody walidacji tych przypadków (badania psychiatryczne,
wywiady itd.) i będziemy wiedzieli ile matek ma traumę, a ile dzieci, urodziło się
wbrew woli rodziców. I niech Ci wymuszający rodzenie dzieci na nie łożą ze
swoich pieniędzy. Ja mogę opłacać opiekę psychologiczną kobiet traumatycznie dotkniętych
po aborcji, jeśli rzeczywiście taki przypadek zostanie zdiagnozowany i potwierdzony.
Zobaczymy wtedy jak bardzo będą cisnęli na zakaz aborcji wszyscy krzykacze, co
piętnują kobiety, każą im rodzić niechciane dzieci, ale nie myślą nawet o tym, żeby
takim kobietom pomóc po narodzinach. Z Terlikowskim na czele.
Komentarze
Prześlij komentarz