„Ateizm” Wkurwiony
Tak
sobie siedzę i się zastanawiam. I ogarnia mnie coraz większa złość. Spokój może
mnie uratować, ale muszę to z siebie wyrzucić. Przede wszystkim, dlatego, że
jest mi coraz bardziej wstyd mówić o swojej pozycji wobec wiary w Boga. Dlatego
też przestaje o tym mówić w ogóle i z ateisty zamieniam się w osobę, która nie
gada na tematy nieistotne. Nie jest to fajna droga, ale nieunikniona, jeśli
nadal pewne grupy ludzi, będą psuć pojęcie i dolepiać do niego kolejny syf. Bo
nie widzę w sieci czy na co dzień, prób robienia z grup niegrających w tenisa
szkół ideologicznych, czy też społeczności z osób nieprzepadającymi za
Gwiezdnymi Wojnami. Bo po prostu nie robi się tego wobec koncepcji negatywnych!
A ateizm jest postawą negatywną wobec propozycji wiary w Boga. Koniec, kurwa,
kropka. I po raz tysięczny – ateista to nie jest antyklerykał, lewak, satanista
czy cokolwiek innego chcielibyście sobie tam dorzucić. Ateista mówi – nie
wierzę w Boga. I jeśli coś dodaje, to jest albo debilem, albo mówi o swoich
postawach wobec innych rzeczy. Bo temat boga wyczerpał. Ale z tego, co widzę –
przeważnie dodaje, bo jest kretynem. Nie potrafię inaczej nazwać kogoś,
kto uważając się za osobę rozsądną, racjonalną i inteligentną, nie potrafi
zrozumieć, że nie picie alkoholu nie oznacza, że nie używam narkotyków czy nie
palę fajek. Żeby podać prosty przykład.
I
co najgorsze w tym wszystkim, że wokół takich zlepków z dupy, budują się grupy
fanbojów i groupies, którzy nie kumają, że maja pełną wolność w tym, co robią i
w co wierzą. Kupują ciągniętego za brakiem wiary w Boga, gluta. Gluta tak
naładowanego wszelkim gównem koncepcyjnym i ideologicznym, że aż nos boli. Bo
powiedzmy sobie otwarcie:
- Ateista może wierzyć w duchy. Nie będzie racjonalny, ale jeśli nie wierzy w Boga – nadal będzie ateistą.
- Ateista może być antyszczepionkowcem. Będzie biedą intelektualną bez żadnej wiedzy o procesie naukowym. Ale jeśli nie wierzy w Boga – będzie ateistą.
- Ateista może wierzyć w teorie spiskowe – reptilian, illuminatów, Smoleńsk i milion innych. Będzie łatwowierna osobą z zaburzonym pojmowaniem związków przyczynowo-skutkowych, ale jeśli nie wierzy w Boga – jest ateistą.
- Ateista może leczyć się homeopatią, wierzyć w chiromancję czy horoskopy. Będzie kretynem i powinien dostać z liścia. Ale jeśli nie wierzy w Boga – jest ateistą.
Dlatego
jak widzę czy słyszę zdania – „ateista nie powinien…”, „ateista to, tamto”, to
mnie ściska i mam ochotę wziąć jakiś kij i porządnie przetrzepać tępe łby. Przez
takich ludzi i takie teksty, mówienie otwarcie o byciu ateista stało się kichą.
Bo zawsze trzeba do tego dopowiadać sprostowania, doprecyzowania. Tak
zjebaliście te pojęcie. Przypomina mi to, co się stało w ostatnich latach w USA
ze środowiskiem. Rosło w siłę, na konwencje i zjazdy przyjeżdżało coraz więcej
ludzi, rosło zainteresowanie debatami i sama społecznością, która powoli
zaczęła się tam samoistnie formować. Pojawili się liderzy, mówcy. Wszystko wyglądało
bardzo dobrze. I nagle pojawiła się grupka, która stwierdziła, z ę sam ateizm
to mało, żeby wycisnąć coś więcej z ludzi. I wymyślili ateizm+. Stwierdzili, że
ateista musi być feministą/feministką, musi być zaangażowany politycznie w
konkretnym kierunku. I wbrew temu, co im się wydawało – ludzie zaczęli uciekać od
całego ruchu. I dziś są podzieleni bardziej niż kiedykolwiek od momentu, gdy
zaczęto publicznie o ateizmie mówić. Wszystko się jebło, bo jakieś debile (wiadomo,
kto to był, ale nie ma potrzeby przywoływać w Polsce tych nazwisk), chcieli powiedzieć
innym – kim jest ateista i w co ma wierzyć, poza tym, ze nie wierzy w Boga. I
tak jak nasi rządzący, biznesmeni i wielu innych – zamiast patrzeć na zachód, na
cywilizacyjnie bardziej rozwinięte społeczeństwa i ich dynamikę, i czerpać
wiedzę z ich doświadczeń, od lat próbujemy popełnić te same błędy żeby dojść do
takich samych wniosków. Taka Polska cecha – musimy coś sami spierdolić, żeby wyciągnąć
wnioski. Inni są gorsi i na bank, jeśli próbowali tego samego i im się nie udało,
to po prostu źle to robili.
Nie
dziwcie się, zatem, że uciekam od pojęcia a nie mogę uciec od tematu. Bo głupota nie zna granic, jak mawiał
Einstein. Jeśli miałbym wierzyć w coś ponadnaturalnego, to będzie właśnie to – nieskończoność
ludzkiej głupoty. Bo ludzka głupota jest gorsza niż czarna dziura – jest groźniejsza,
bo wciąga nie tylko tych najbliżej, ale dzięki technologii zatacza kręgi coraz
szersze. I jest w tym przewrotność, że coś, co powstaje i rozwija się dzięki
nauce, wspólnemu wysiłkowi milionów mózgów, służy do propagowania myśli idei i pomysłów,
które stoją w całkowitej sprzeczności z jakimkolwiek rozsądkiem, logiką czy wiedzą,
jaką kumulujemy od pokoleń. I niestety dotyczy to też ateistów. Nie tych,
którzy maja poglądy i się nimi dzielą, chcą dyskutować i pomagać innym. Chodzi
mi o tych, co to mają wiedzę o tym, kim jest ateista i jak ktoś nie spełnia ich
kryteriów, to nie jest „prawdziwy”, „słuszny” i niszczą ludzi przy pomocy
metod, które sami krytykują i wyśmiewają. I powstają kolejne grupy, fora
dyskusyjne, gdzie tylko Ci prawidłowo pojmujący rzeczywistość są akceptowani.
Reszta to trolle, giboateuchy i pełni konformizmu neofici albo oszuści szukający
uwagi. Jedyne słuszne opcje wiedzą lepiej i mają rację w krytyce innych jedynie
słusznych opcji. Zasrani hipokryci i koncepcyjni naziści. Srał Was pies.
I mam tylko
jedna prośbę. Jak mówicie o ateizmie, to odcinajcie go od innych waszych poglądów,
albo nawet nie zaczynajcie dyskusji. I nigdy nie przywołujcie „społeczności ateistycznej”
czy ateistów. Nie mówicie i nie będziecie mówić w imieniu jakiejkolwiek grupy
niewierzących w Boga ( w tym najszerszym ujęciu definicyjnym), bo jeśli jedna
osoba mająca taki pogląd na wiarę powie, ze się nie zgadza z Wasza opinią – to oznacza,
że uzurpujecie sobie prawo do wypowiedzi w imieniu kogoś, kto ma Wasza prywatną
opinię w dupie. I nawet, jeśli mówicie w imieniu stowarzyszenia, fundacji czy
partii – to mówicie w imieniu tych instytucji. Nie w imieniu ateistów. Wbijcie to
sobie do tych obsranych ideologiami łbów. Chociaż nie wierzę, żeby ktokolwiek
na tym etapie zrezygnował z tego pojęcia, niezależnie od jego zbędnego ładunku.
Więc nie płaczcie, jeśli ktoś podniesie głowę i powie – kłamiecie – ja jestem ateistą
i nie zgadzam się z Wami w 100%, jesteście debilami. Taka jest cena jak
uzurpujecie bycie głosem kogoś, kogo nawet nie znacie i co ważniejsze – nie szanujecie.
Bo nie wierzę, że taki rzecznik czy członek jakiejś instytucji nie ma w głowie –
powiem coś w imieniu ateistów, ale są tam pewnie niewierzący, którzy się nie zgadzają
z tym, co mówię…a srał ich pies. Odpowiedzcie sobie sami na pytanie – czy jak
ktoś nie szanuje waszego prawa do indywidualizmu i wkłada Wam na siłę czapkę
koncepcyjną – czy zasługuje na coś więcej niż tylko pogarda? Nie podpowiem Wam
jak powinna brzmieć odpowiedź. To Wasza decyzja i wasze zdanie. Tylko nie mówicie
do mnie, że jestem ateistą, bo sobie rzygnę… J
Komentarze
Prześlij komentarz