Nie strzelać do zwierząt
Jak co roku, w okolicy Sylwestra pojawiaj się apele o
zaprzestanie strzelania z petard i fajerwerków. Bo się zwierzęta boją. I te
apele trafiają w pustkę. I uwierzcie mi – to uzasadnione.
Osoby, które wydają kilkaset złotych na owinięty w papierki
i karton proch, maja w dupie zwierzęta, bo przecież wydali kasę i chcą mieć
radochę. Nie wybijemy z głów podniecenia
błyskiem i hukiem, apelami „bo Burek się boi”. Oni mają to w dupie. Liczy się
zamiana najbliższej okolicy w protezę strefy wojny. W dużym obrazie, wszystkie miasta
się w takie strefy zamieniają. A przykład
idzie z góry, bo gminy i samorządy same wydają resztki budżetu na dany rok,
kupując małe arsenały, wyrzygiwane w eter o północy. I nie słychać, żeby ktoś protestował.
Apele są raczej kierowane do Kowalskiego, żeby nie strzelał w konkretny dzień. Nikt
nie atakuje radnych, nikt nie atakuje WOŚP, że strzela w finał orkiestry. Tutaj
widzę pewne dwumyślenie, ale co ja tam wiem.
Chcecie wywrzeć wpływ na neardertali walących petardami w
Sylwka? Uderzcie tam gdzie boli. Nie w krzywdę zwierząt. W kieszeń. Bo dla mnie
osobiście, wydawanie kasy na petardy jest kretynizmem. Napiszcie – Debilu, za
te parę stów, które wydałeś na chujowe petardy i fajerwerki, mógłbyś kupić we
chuj wódki i do tego kilka gramów dopalaczy. Najeb się, naćpaj. Za imprezuj. Odpuść
strzelanie, bo to radocha na sekundę, a prochy trzymają kilka godzin. Nie
zachęcam do ćpania, co to, to nie. Ale jak chcecie mieć na nich haka, zminimalizować
napierdalanie? Naciśnijcie w portfel, bo empatia nie działa na tych prostaków.
I jak widzę takich jełopów, nawalających pod nogi petardy, strzelających
w dupu rakietami, a potem, już następnego dnia, stoją pod sklepem, bo brakuje
im na piwo, to mam ochotę podejść i liścia wypłacić. Mocno. Żeby może, chociaż trochę
odmulić zajebany łeb.
Więc przestańcie apelować o zdrowie zwierząt. Ci, co myślą
racjonalnie i tak nie strzelają, bo szkoda im kasy na tą sekundową radochę. Ci,
którzy mają dzieci, pewnie wydadzą kilkadziesiąt złotych, żeby wyjść na
kwadrans o północy z pociechami i wrócić do domu, ułożyć je spać. Zorganizowane
imprezy w klubach czy knajpach – to tez kwestia minut. I jest to robione w
kontrolowanych warunkach, z zachowaniem przepisów, bo kary są ogromne.
Problemem jest ten motłoch strzelający bez opamiętania. I niekiedy nie
koniecznie w niebo.
Dlatego ja się śmieję i kpię z apeli o dobro zwierząt. Ci aktywiści
powinni pojechać do krajów objętych konfliktem wojennym. Tam niech spróbują powiedzieć
– nie róbcie huku i błysków, bo zwierzątka cierpią i się boją. Na pewno wiele zdziałają.
Ale łudzą się, że te same instynkty zostaną tutaj ugaszone takimi
pojękiwaniami. Nic tylko się śmiać.
Wiec jak widzicie prostaków z siatami petard, to nie ma
skamlania o zwierzątka. Puknijcie debila w głowę i powiedzcie mu ile za te kasę
mógłby kupić jedzenia, alkoholu czy czegokolwiek innego. To zadziała. Bo nikt
nie podpala kilku stówek, bo chce zobaczyć ogień.
Komentarze
Prześlij komentarz