To byłoby śmieszne, gdyby nie…
Od razu zaznaczę – nie popieram PiS, PO, Kukiza czy SLD. KOD
mnie mierzi. Nie sympatyzuję z żadną opcją obecnej sceny politycznej. Wszyscy,
którzy dziś aktywnie uczestniczą w wydarzeniach, które elektryzują opinię
publiczną, są umaczani w gównie po pachy. Wszystkie partie, KODziarze,
występują przeciwko komuś. Nikt nie jest ZA. Nikt nie jest za dobrem tego
kraju, za dobrobytem obywateli, za dobrym wizerunkiem Polski na arenie
międzynarodowej. Wszyscy pozorują jakieś działania, a robią jedynie to, że
upychają więcej władzy i kasy we własnych kieszeniach. Albo próbują się znaleźć
w miejscu, gdzie będą mogli to zrobić. Tak to wygląda z perspektywy osoby,
która star się w miarę bezstronnie spojrzeć na to, co się dzieje w tym kraju.
PiS coraz śmielej dotyka granic przepisów, a gdy obawia się
ich naruszenia, stara się je zmieniać, bo może. PO nieudolnie chce to
punktować, ale boi się wyciągnięcia własnych szkieletów z szafy, więc często
ogranicza swoje opozycyjne działania do tupania nóżką. Z pozostałego cyrku
wyłaniają się od czasu do czasu pojedyncze pierdnięcia rozsądku (jak oddanie
premii marszałkowskiej), ale to jedynie nic nieznaczące, w szerszej
perspektywie zagrania pod publikę. Bo intencje może szczytne, ale efekt zerowy
albo nikły.
To, co się wydarzyło wczoraj w Sejmie i pod nim, było
zagrywką, która w moich oczach nokautuje zarówno rządzących jak i ich przeciwników.
Winnych wskażą prawnicy, analitycy i dziennikarze. Fakty i rzeczywiste
wydarzenia pokażą nagrania i dokumenty, przetworzone wielokrotnie przez media.
I w zależności od sympatii, winni będą albo jedni, albo drudzy. Finalnie w dupę
i tak dostanie zwykły obywatel. Finalnie na tych igrzyskach przegrana będzie
Polska.
Nie chcę pokazywać palcem ani wytykać winy, ale retoryka
ciągłego rozliczania przeszłości, obwiniania za zły stan państwa poprzednich
ekip, PRLu i innych pierdół, prowadzi właśnie do takiego poziomu patologii
politycznej. I czuję, że jesteśmy blisko apogeum. Niestety.
I nie widzę innego rozwiązania, jak całkowita i kompletna
wymiana dzisiejszych „elit” politycznych. Bo elitami one są tylko z powodu zajmowanych
stanowisk. Ani merytorycznie, ani inteligencją, ani tym bardziej jakimkolwiek
ciężarem autorytetu – nimi nie są. Bo człowiek rozsądny i racjonalnie myślący
potrafi spojrzeć ponad podziały partyjne; bo człowiek inteligentny widzi, kiedy
działania szkodzą i należy ich zaprzestać; bo autorytet oznacza wzór do naśladowania.
Nie widzę tego w dzisiejszej polityce i to jest smutne i napawa grozą.
Czy naprawdę to jest to, na co nas stać Polsko? Czy to jest
kwiat społeczeństwa? Nasi reprezentanci, najlepsi z najlepszych? Nie wierzę w
to. Jeśli jednak to są fakty, jeśli to jest szczyt naszych możliwości, to nie
wróżę dobrze temu krajowi.
I możemy teraz się spierać, kto ma rację. Czy intencje są
słuszne i dobre. Czy rację ma prawica, lewica, czy jeszcze inny teoretyczny
twór ideologiczny. I jeśli uważamy, że te kłótnie, spory, awantury i zadymy, to
jest to, czego ten kraj potrzebuje, to może rację mają libertarianie. Może rząd
nie jest potrzebny. Przeszkadza. Może państwo w tym modelu, jaki proponują nam
obecni politycy jest zbędne. Bo nie da się wygrać wyborów i zacząć działać dla
dobra wszystkich obywateli. Trzeba dalej prowadzić kampanię wyborczą,
dopieszczać swoich i pluć na resztę. Tak wygląda dziś polityka. Tak działają
dziś politycy. Aby cztery lata, aby następna kadencja.
Rozpierducha, jaka obecnie ma miejsce, jeśli nie doprowadzi
do jakiegoś dramatycznego przewrotu, to PiS nadal będzie robił swoje. Bo może.
I równie szybko jak dał, może zabrać. Skoro mogą jedną ustawą, w trybie
ekspresowym coś podarować lub zabrać…to, co stoi na przeszkodzie by to odwrócić,
gdy ma się taką władzę.
Mimo to liczę na rozsądek Polaków. Nie oczekuję wiele. Tylko
tego, żeby jeden z drugim okazali się lepsi od tej politycznej hołoty i
potrafili spojrzeć ponad swoimi poglądami, na dobro kraju i wszystkich obywateli.
Politycy tego nie potrafią i udowadniają to każdego dnia. Ale pewnie to
marzenia ściętej głowy. Bo nadal tępo wpatrujemy się w media, słuchamy frazesów
i krzyczymy „jakoś to będzie, nic się nie stało, się poprawi nie ma płaczu”. I
jesteśmy wiecznie przeciw czemuś, nie za czymś, …ale zaczynam się powtarzać, a
nie chcę się nakręcać. Ma być rozsądnie i bezstronnie, …chociaż pewnie i tak
zostanę oskarżony o lewactwo i inne pierdoły. Taki kraj.
Co zrobisz, jak ciągle Ci wmawiają, że nic nie możesz zrobić?
Zaczynasz w to wierzyć. I tak się kończy bierność obywatelska. Tak się kończy,
że obywatel, bez ideologicznego przewodnictwa nie potrafi mówić własnym głosem.
Musi iść pod sztandarem. A to woda na młyn prosiaków w krawatach. Bo nie jest
ważne, co jest na sztandarze. Ważne, że motłoch idzie za flagą i nie krzyczy,
jak mu z talerza świnie wyjadają daktyle. Bo sztandar mówi – „nie krzycz na
naszego knura”. Wszystko jeden chlew i jedno koryto…
Komentarze
Prześlij komentarz